MURTI BING - samo słowo wymaga wyjaśnienia. Pochodzi ono z powieści Stanisława Ignacego Witkiewicza - "Nienasycenie". Była to nazwa straszliwego, rozprowadzanego po świecie przez Chińczyków narkotyku powodującego nieodwracalną zmianę osobowości. Człowiek poddany jego działaniu stawał się bezwolnym narzędziem, zachowując jednak normalną sprawność życiową. W dziale tym znajdą się więc informacje o różnych znanych sposobach ogłupiania ludzi. Myślę, że propaganda, telewizja, reklama, marketing, prawo oraz pseudonauka znajdą tu godne i poczesne miejsce.



W tym numerze ciekawostka dotycząca S. I. Witkiewicza, jakby nie było, twórcy pojęcia „murti bing”. Dotyczy ona farsy (jeśli to odpowiednie słowo) z pochówkiem Witkiewicza w Zakopanem. Aby nie opierać się wyłącznie na znanych mi plotkach – przytaczam jedynie to, co znalazłem pod adresem: http://www.dkf.pl/imprezy/jesien2005/camera/witkacy.html

ZDZICZENIE OBYCZAJÓW POŚMIERTNYCH. (1995) 19 min
Realizacja: Konrad Szołajski
Scenariusz: Konrad Szołajski
Produkcja: Telewizja Polska

Opis: W 1988 r. sprowadzono z ZSRR szczątki Stanisława Ignacego Witkiewicza i z wielką pompą pochowano w Zakopanem, u boku matki. Wkrótce jednak zaczęły krążyć wieści, że w grobie znajdują się prochy przypadkowego Poleszuka, całe przedsięwzięcie bowiem miało kilku osobom posłużyć do zbicia kapitału politycznego i pogrzeb musiał się odbyć, choć na cmentarzu w ukraińskiej wsi Jeziory szczątków artysty nie znaleziono. W tej sytuacji, w 1994 r. poseł Stanisław Rusznica złożył w Sejmie interpelację, a potem oświadczenie, domagając się wyjaśnienia sprawy. Ówczesny minister kultury i sztuki Kazimierz Dejmek powołał więc specjalną Komisję ds. Pochówku Stanisława Ignacego Witkiewicza. Film jest groteskowym, utrzymanym w iście "Witkacowskim duchu", zapisem przebiegu ekshumacji szczątków uznanych za prochy pisarza i wydarzeń jej towarzyszących. Jacek Miler, sekretarz Komisji do spraw Pochówku Witkacego, podejmuje czynności niezbędne do przeprowadzenia ekshumacji: udaje się do terenowego inspektora sanepidu, potem do komendanta policji, by uzgodnić kwestie zabezpieczenia miejsca ekshumacji, następnie do Zakładu Pogrzebowego "Charon". Tymczasem znawca Zakopanego Maciej Pinkwart wędrując po cmentarzu odsłania jego tajemnice, z czego niedwuznacznie wynika, że domniemane szczątki Stanisława Ignacego Witkiewicza pochowano wcale nie u boku matki, lecz ciotki. Niektórzy – z wyjątkiem Macieja Witkiewicza, stryjecznego wnuka artysty – kwestionują sensowność ekshumacji, podjętej za sprawą interpelacji posła Rusznicy. Właścicielka zakładu pogrzebowego zastanawia się, co będzie, jeśli okaże się, że rzeczywiście pochowano kogoś innego. Głuchawa Zofia Fedorowicz, żona przyjaciela artysty, zachęcana przez córkę, by opowiedziała o przebiegu uroczystości pogrzebowej, pyta w końcu bezradnie: po co to wszystko? Tak czy inaczej, metalową trumnę wydobyto. Członkowie komisji przystąpili do oględzin kości, a nawet ich piłowania, by stwierdzić, że na cmentarzu w Zakopanem uroczyście pogrzebano szczątki młodej kobiety. Włożono je następnie z powrotem do metalowej trumny, na której widniały jeszcze resztki biało–czerwonego sztandaru, i umieszczono tam, skąd je wydobyto. Minister Kazimierz Dejmek spotkał się z członkami komisji i podziękował im za podjęty trud. Członkini komisji Anna Micińska, zaproponowała jeszcze, by w ukraińskich Jeziorach, w miejscu, w którym Stanisław Ignacy Witkiewicz popełnił samobójstwo, postawić krzyż z brązu. Świadkowie ekshumacji natomiast, na wieść o jej rezultacie, okazali niejakie zadowolenie, wyrażając przekonanie, że demoniczny artysta zażartował sobie zza grobu, jak miał w zwyczaju żartować za życia. Czy to już koniec tej historii?

[mc]