AUREA DICTA - sentencje, aforyzmy, cytaty i wypisy z ksiąg mądrych a pożytecznych, złote myśli, przysłowia, porzekadła i temu podobne rzeczy.


W tym numerze – ciekawostka lingwistyczna, dwa wierszyki Stanisława Barańczaka (z książki „Pegaz zdębiał” Poezja nonsensu, a życie codzienne: Wprowadzenie w prywatną teorię gatunków. – Wydawnictwo PULS – ISBN 1 85917 045 5), wraz z komentarzem Autora, wyjaśniającym, w czym rzecz:

Za […] fundamentalną niedoskonałość fonetyczną polszczyzny uważa się oczywiście jej tendencję do produkowania niemożliwych do wymówienia zbitek spółgłoskowych czy, szerzej, zachwianie proporcji między samogłoskami a spółgłoskami na niekorzyść tych ostatnich. No bo rzeczywiście: jeśli pomyśleć, że Włosi, ten naród śpiewaków, mogą sobie śpiewać na pełne gardło swoje dźwięczne, oparte na idealnej proporcji 1:1, FE–LI–CI–TA, podczas gdy my musimy skrzypieć swoje chrzęszczące w zębach jak mazowiecki piasek SZCZĘ–ŚCIE (stosunek spółgłosek do samogłosek: 2:1, a w innych wyrazach bywa jeszcze gorzej) – to naprawdę można mieć pretensje do Cyryla i Metodego, którzy w porywie niepraktycznej lekkomyślności wynaleźli w swoim czasie języki słowiańskie, tak jak gdyby nie mogła nam wystarczyć greka albo łacina. Od czegóż jednak mankofon, gatunek, który pod piórem patrioty jest w stanie udowodnić, że nawet to, co nam się tak w polszczyźnie przykrzy (o, proszę: W POL–SZCZY–ŹNIE PRZY–KRZY), nie przeczy (PRZE–CZY) jej doskonałości. Aby ten cel osiągnąć, poeta ma do wyboru dwie drogi. Jedną jest napisanie wiersza – kompletnego, choćby bardzo krótkiego utworu wierszem regularnym i rymowanym – który proporcje jeszcze bardziej przechyli na niekorzyść samogłosek, jak gdyby dla praktycznego zademonstrowania, że zbitki spółgłoskowe, choć tak rażą i straszą uczących się naszej mowy cudzoziemców, to naprawdę nic trudnego. Denerwuje was, że spółgłosek jest w polszczyźnie dwa razy więcej niż samogłosek? A jeśli założymy sobie proporcję podwójnie niesprawiedliwą: 4:1? Czy językiem o takiej fonetyce nie da się mimo wszystko nie tylko sprawnie rozmawiać, ale i napisać w nim wyrafinowany czterowiersz, będący w recytacji prawdziwą ucztą dla ucha?

Samogł. Spółgł.
Chrzęst szczęk pstrych krów wprządł w słuch 6 24
Szept: „Trwasz wśród warstw łgarstw? Tchórz! 6 25
Stwórz wpierw z przerw werw, z chwil skruch 6 24
Strzęp chwalb – nerw ścierw czymś strwóż!” 6 23
RAZEM: 24:96
CZYLI: 1:4

Ucztą dla ucha, tyle że opartą na diametralnie przeciwnym typie menu – tam krwisty befsztyk z żubra, tu galaretki z owocu mango – może jednak tez być utwór, który wybierze drugą drogę: wbrew wszelkim prawom boskim i ludzkim udowodni, że polszczyzna potrafi zakasować dźwięcznością nawet włoszczyznę. Co nam wasza mizerna FE–LI–CI–TA z jej proporcją 1:1! Napiszemy w najczystszym języku polskim utwór, w którym samogłosek będzie WIĘCEJ niż spółgłosek! „Niemożliwe!” – wykrztuszasz (WY–KRZTU–SZASZ), Czytelniku? Nic nie jest niemożliwe dla Polaka jeśli Się Zaweźmie!

Samogł. Spółgł.
O, Aido! Woalami 8 4
I aloesami wonna, 8 6
Nie dbająca, co salami 8 9
Neon, Cohen i Madonna, 8 8
Ego neo – elit, Mao... 8 5
Oddalona o eony 8 5
O idolu, pieję ja o 8 5
Tobie pean nieuczony! 8 7
O, oazo, o, opoko 8 3 [!!]
Oka, ucha, ust i uda! 8 5
O, omijaj ją, epoko, 8 6
Bo kto ufa, że się uda 8 7
Naukowy opis – sto sond 8 10
Dowód jemu jeno da, 7 8
Że o sobie mylny osąd – 8 8
A i o Aidzie – ma. 7 2 [!!]
RAZEM: 126:98
CZYLI: 9:7[!!!]

Z arytmetyką – to u Poety nie było najlepiej (pozostawiam oryginał), ale wybaczmy Mu to wielkodusznie, wdzięczni za sympatyczne poetyckie żarty.

[mc]