Od redaktora...

Tematem numeru jest konstrukcja. Określenie tak ogólne, że wypadałoby zaraz na początku ograniczyć zakres tego pojęcia. Ale to chyba niemożliwe. Bo konstrukcja przenika tak dogłębnie całe nasze życie, że nie da się jej bezkarnie z niego wypreparować. Wiemy o tym – czy nie, chcemy tego – czy nie, bez ustanku zajmujemy się właśnie konstrukcją. Wznosimy domy, wyposażamy je, tworzymy instytucje, prawa, systemy moralne, budujemy jakiś własny wizerunek, osobowość, światopogląd, intelekt, konstruujemy mozolnie jakąś siateczkę zależności pomiędzy nami a naszymi bliskimi (a też i dalszymi). Nawet anarchista, przestępca, czy abnegat konstruują jakiś obraz samych siebie, jakiś swój anarchistyczny, przestępczy, lub abnegacki świat.

Co nas do tego konstruowania popycha? Trudno powiedzieć. Chyba z jednej strony samo życie. Zawsze są jakieś niewygody, więc próbujemy je usunąć. Kiedyś był to po prostu głód, strach przed przyrodą, a więc w ostatecznym rachunku jakiś imperatyw przetrwania. Dziś głównymi wrogami człowieka stali się raczej inni ludzie – trudniej więc powiedzieć, co jest motorem tego konstrukcyjnego działania. Może konkurencja, może wygodnictwo, lub przeciwnie fanatyczny idealizm, może jeszcze coś innego. Na przykład te marne 0,6% różnicy w genach między człowiekiem a szympansem?

Niektóre konstrukcje wyraźnie się ludzkości udały, inne jakby wymknęły spod kontroli i niektórym z tych właśnie, tym mniej udanym przede wszystkim, spróbuję się w tym listopadowym numerze trochę bliżej przyjrzeć.

Choć i o udanych także będzie.