Jeden z moich znajomych powiedział kiedyś, że: „Ludzie to się właściwie dzielą tylko na dwa typy: myśliwych i rolników”. Oczywiście, jak w przypadku większości takich aforystycznych sentencji, tak i tu wskazany jest niejaki sceptycyzm. Niemniej jednak uważam, że jest w tej myśli zawarta jakaś bystra obserwacja. Bo w samej rzeczy – niektórzy ludzie wolą działać powoli, rozważnie, bez pośpiechu, pewnie, długotrwale i planowo, a następnie długo cieszyć się efektami tej wytrwałej pracy. Inni z kolei – wolą działać szybko, wręcz błyskawicznie, lubią ryzyko, zdolni są do prawie natychmiastowej pełnej koncentracji, zaś kiedy osiągną postawiony sobie cel – oddają się odpoczynkowi i dystrakcji. Obserwację tę potwierdził też mój znajomy lekarz, kiedy pytałem go o motywy wyboru specjalizacji. Powiedział on mianowicie, że jest to (w dużej mierze przynajmniej) po prostu sprawa charakteru – stąd mamy z jednej strony chirurgów urazowych – mistrzów szybkiej, odważnej decyzji, a drugiej strony internistów – mistrzów cierpliwej, nawet wieloletniej obserwacji.
Ode mnie dodałbym do tego podziału jeszcze coś, o czym obydwaj nie wspomnieli, a mianowicie to, że rolników cechuje raczej zamiłowanie do osiadłego trybu życia, a nawet niechęć do zmiany miejsca. Myśliwych, odwrotnie zaś, upodobanie do przemieszczania się, a nawet bezcelowej włóczęgi.
Trudno tu, rzecz jasna mówić o jakichś „typach czystych” – to abstrakcja. Bywa zresztą i tak, że w jednej dziedzinie życia ktoś przejawia cechy jednej z tych skrajności – w innych – inne. Co do mnie, to raczej określiłbym się jako typ „myśliwego”, choćby ze względu na łatwość z jaką przychodzi mi przemieszczanie się z miejsca na miejsce.
I zaobserwowałem nawet nieco więcej. Myślę, że można mówić o pewnej zależności sposobu myślenia od przynależności do jednego z powyżej nazwanych typów. „Rolników” cechuje raczej skłonność do głębokiego drążenia ograniczonej liczby zagadnień. Lubią bez pośpiechu każdemu zagadnieniu przyjrzeć się z wielu możliwych punktów widzenia. Inaczej – „myśliwi”. Ci wolą znaleźć sobie jakiś trudny problem, skoncentrować się na nim przez względnie krótki czas, a kiedy go rozwiążą – poszukać sobie czegoś nowego.
Internet zaś, jak można przypuszczać, jest dla tego rodzaju „włóczęgów” miejscem, w którym czują się dobrze. Jakimś takim „lasem”, po którym można się i przyjemnie powłóczyć, ciesząc się jego różnorodnością, a czasem też i coś godnego uwagi upolować.
Ten numer bazuje wyłącznie na tym, co znalazłem w internetowym lesie.