DYSKUSJA - zamieszcza głosy Czytelników (jeśli zechcą je nadesłać). Reguły udziału w dyskusji
znajdują się w stopce redakcyjnej.
Wątek: Życie bez celu (ciąg dalszy).
Myślę, że przyszła pora na podsumowanie dotychczasowej dyskusji. Próbowałbym zrobić to na przykład tak:
- Nie spodziewałem się raczej odpowiedzi typu „Celem życia jest…” – i w samej rzeczy takich nie było. Przyczyny tego upatrywałbym, zarówno na podstawie głosów w dyskusji, jak i innych źródeł, w tym, że następuje jakieś „rozproszenie” dotychczasowych „wielkich” celów życia (typu religijnego, patriotycznego, artystycznego, ideologicznego czy naukowego) na lokalne, doraźne, czy wręcz indywidualne.
- Trzy główne motywy przewijały się jednak przez głosy dyskutantów:
- Sensowne ułożenie życia osobistego.
- Dbałość o rozsądny system społeczny (praktycznie o demokrację), oraz
- Poznanie przyrody (zarówno jako narzędzie ulepszania bytu, jak i możliwość zaspokojenia ciekawości poznawczej).
Jeśli się komuś ta kolejność nie podoba – może ją sobie dowolnie zmienić. :-)
- Wymienione powyżej punkty wydają mi się wprawdzie, jako wytyczne wyboru drogi życiowej, bardzo sensowne; niestety jednak muszę też wskazać na ich, niektóre przynajmniej, niedostatki:
- Myślę, że wypowiedzi utrzymane w duchu tej dyskusji są raczej nietypowe. Sam fakt wyboru dyskutantów (dyktowany profilem „AdRem!”, a w końcu i moimi osobistymi preferencjami) jest już dość ostrą selekcją. Dyskutanci (a zatem i ich stanowiska) są próbką (by tak zabawnie powiedzieć) „bardzo niereprezentatywną”, rekrutują się bowiem spośród osób, które sobie sporo przemyślały i poczytały.
- Można się też obawiać, że praktyczna realizacja nawet najsensowniejszych celów życiowych będzie większości ludzi utrudniana, bądź wręcz uniemożliwiana przez grupy zainteresowane wprowadzaniem (głównie ekonomicznego) niewolnictwa (choć sama ta nazwa będzie chyba jeszcze dość długo rodzajem tabu). Człowiek pozbawiony celów, czuje się zagubiony życiowo i jako taki jest podatniejszy na zewnętrzne sterowanie. W praktyce będzie się to chyba odbywać na zasadzie narzucania prymitywnych doraźnych celów konsumpcyjnych, podsycanie snobizmu, konkurencyjności etc.
-
- Wydaje mi się, że (dość paradoksalnie) sytuacja atrofii „wielkich celów życia” wcale nie jest źródłem wolności umysłowej, lecz raczej przeciwnie – znakomitą pożywką dla różnego rodzaju fanatyzmów. Niestety, ludzie często nie mogąc znieść niepewności wybierają najgłupszą choćby – ale pewność. Nie przypadkiem chyba jesteśmy świadkami dużego wzrostu popularności sekt, Dalaj Lamy i różnego rodzaju „bożków” kultury masowej.
- Na koniec jeszcze moje zdanie. Temat dyskusji wybrałem między innymi dlatego, że jak mi się wydaje, żyjemy w jakimś trudnym okresie przejściowym. W okresie załamania systemów religijnych, zapaści dawnych wartości i, co gorsza, braku nowych. Nie pragnę tu bronić religii, lecz jedynie wskazać, że mimo wysokiej ceny (ograniczenia wolności umysłowej) była ona jednak jakimś dość skutecznym stabilizatorem stosunków międzyludzkich. Za Bertrandem Russellem (zdeklarowanym w końcu agnostykiem) powtórzyć tu można, że zbyt szybkie odebranie ludziom takiego, choćby niedoskonałego, systemu wartości i motywacji może być po prostu społecznie niebezpieczne. I myślę, że zarówno nasza dyskusja, jak i inne podobne, dość ostatnio powszechne wypowiedzi na ten temat, są niczym innym, jak wyrazem takich właśnie niepokojów. Można się, niestety obawiać, że wcale niewydumanych i mogących przybrać bardzo realne kształty bardzo realnych kłopotów naszego życia.■
[mc]