W prezencie imieninowym dostałem książkę. Jest to już właściwie biały kruk – „Pegaz dęba” Juliana Tuwima.
Jak poinformował mnie antykwariusz, książka ta została przetłumaczona na język niemiecki, za to w Polsce nie była wznowiona od 1947, a więc roku jej ostatniego wydania przez wydawnictwo „Czytelnik”. Stojąc w dziale antykwarycznym, trzymając w ręku tę starą książke (z nie porozcinanymi jeszcze kartkami!) i popatrując równocześnie na piękne wydania dzieł Doroty Masłowskiej, czy Manueli Gretkowskiej w dziale współczesnym – początkowo odniosłem wrażenie, że coś tu nie jest w porządku. Potem jednak pomyślałem sobie, że przeciwnie – wszystko jest w jak najlepszym ładzie. Jedem – das Seine (jak mówia Niemcy). Narodowi – Gretkowska, a Czytelnikom AdRem! – wypisy z tej uroczej i przezabawnej książeczki.
A na dobry początek taki fragmencik:
Gdy niefortunnym lub żartobliwym rymotwórcom „rym nie wychodził”, przestawiali dowolnie słowa, jak Osiński:
Wierz mi, Justyno, urodą za twą
I po przepaściach chodzić jest łatwo,
lub zmieniali bez wahania prawdziwe ich brzmienie, wykręcając je fonetycznie dla doraźnej potrzeby. Karolowi Kuczowi, dziennikarzowi warszawskiemu z połowy ubiegłego wieku, przypisuje plotka słynny toast:
A więc, panowie, bez czasy stratu
Pijmy zdrowie magistratu.
(cdn.)
[mc]