Wiem jednak, a nawet jestem pewien, że człowiek, któremu takie pytanie przyszło jako pierwszemu do głowy, zadając je, musiał być, bardzo zrozpaczony, samotny i przekonany, o swojej racji wbrew temu, co go otaczało, a przede wszystkim wbrew tym, którzy go otaczali.
Gorzej nawet – nie jest wcale oczywiste, że nie był on w błędzie. Często bowiem sympatią obdarzamy kogoś, kto umie się przeciwstawić otoczeniu, szanując go głównie za jego odwagę. Nie znaczy to jednak wcale, że ma on rzeczywiście rację. Bywa zresztą i tak, że człowiek zadaje sobie to pytanie w myśli, lecz brakuje mu sił, odwagi bądź motywacji, aby się środowisku przeciwstawiać. Obserwuje tylko biernie otoczenie oscylując emocjonalnie pomiędzy rozpaczą, a tym, co Anglicy nazywają „horrible smile”.
Jakby jednak nie było, fakt, że ktoś takie pytanie zadał świadczy o tym, iż może wystąpić jakiś poważny konflikt pomiędzy jednostką, a grupą, w której ona żyje.
Sytuacja ludzi wyznających odmienne od większości poglądy jest przeważnie bardzo przykra; powoduje dotkliwe cierpienie takiego zbuntowanego indywiduum, niezależnie od rzeczywistych powodów. I to nie tylko ze względu na presję środowiska, ale też i na częste wątpliwości, co do słuszności własnych racji. Człowiek myślący, bowiem, potrafi się sceptycznie odnieść do własnych przekonań; taka postawa jest koniecznym warunkiem umysłowego rozwoju,
Od wszystkich takich niepewnych swego różnię się tym, że znam odpowiedź na tytułowe pytanie. Brzmi ona: to świat zwariował – ja jestem zawsze w porządku.
I tą mądrością paranoika chciałbym podzielić się z Czytelnikami kolejnego numeru „AdRem!".