Są chyba tak stare, jak świat, a w każdym razie starożytność była już ich pełna. Centaury, sfinksy, syreny, smoki zaludniały tłumnie starożytne mity. Znajdowały swoje miejsce w sztuce – w poezji, rzeźbie, architekturze. Niektóre przybierały postać materialną – inne pozostawały tylko w opowieściach. Czasem wierzono w nie święcie, czasem były tylko bajką. Tak, czy owak były jednak świadomymi wytworami ludzi. I właściwie powinniśmy się z nich cieszyć. Ozdabiają i urozmaicają nasz świat swoja obecnością, dają świadectwo naszej nieskrępowanej fantazji.
Istniał jednak i istnieje, niestety, do dziś inny rodzaj dziwolągów. Dziwolągów, z których nie zdajemy sobie sprawy. I to zarówno dziwnych przedmiotów, jak i dziwnych przekonań, zachowań, upodobań i fobii. Takich dziwolągów przeważnie nie jesteśmy świadomi, dlatego też cieszyć się z nich raczej nie należy. Owszem, czasem są bardziej śmieszne niż groźne. Ot, na przykład piątek trzynastego. Czasem jednak bywają dość niebezpieczne, kiedy przybierają postać fanatyzmów, lub wręcz psychicznych chorób.
I jest wreszcie trzeci rodzaj dziwolągów. Ten, którego dostarcza nam sama natura. A właściwie – nie. Natura nie dostarcza żadnych dziwolągów. Jest – jaka jest. Jeśli się jej dziwimy, kiedy wydaje nam się zdumiewająca, niesamowita, zaskakująca – to znak, że właśnie natrafiliśmy na jakiś nasz bezwład myślowy. Przełamywanie takiego bezwładu, to jedna z podstawowych technik zdobywania wiedzy, umiejętności i rozeznania w świecie. Warto się tego uczyć.
Jeśli tylko zechcemy – natura da nam zawsze dość materiału, abyśmy się mogli zadziwić. I za to winniśmy jej wdzięczność.
Symboliczną – bo przecież jest… nikim.
=========================================================================
A ponieważ to numer grudniowy - wszystkim P.T. Czytelnikom życzę
WESOŁYCH ŚWIĄT!
oraz
SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU!