Od redaktora...



Wyemigrowałem z Polski w roku 1989, a więc w czasach rozpasanego schyłku komuny, aby w ciągu kilku godzin wylądować w Bawarii – w środku gnijącego kapitalizmu. W Polsce mamy już także kapitalizm i po trochu zapominamy o komunie. Większości Polaków było jednak dane kilka lat czasu na w miarę łagodne przestawienie się między tymi systemami – ja musiałem skoczyć głową w dół do zimnej i ciemnej wody, zdany tylko na siebie, bo wcale nie jest tak, jak niektórzy sądzą, że było to przejście z piekła do nieba. Tak było dla turystów – nie dla emigranta.

Nie było to przyjemne, ale mam nadzieję, że przynajmniej pouczające. Było mi bowiem dane zobaczyć różnicę między tymi systemami z całą możliwą ostrością – jak pod lupą. Okazało się zresztą, że wcale nie jest to tak oczywiste, jak wyglądało zza żelaznej kurtyny.

Jednak nie o emigracji tu będzie – polska literatura emigracyjna jest tak bogata, że niewiele mógłbym dodać. Za temat numeru chcę sobie wziąć kapitalizm – tak jak ja go postrzegam, a więc niejako z żabiej perspektywy. Na perspektywę ptasią nie mogę sobie (po prostu z braku odpowiednich danych liczbowych) pozwolić. Jednak takie ujęcie ma też i swoje zalety. Pierwsza to taka, że większość Czytelników obcuje z kapitalizmem na codzień właśnie z takiego poziomu, a druga (może i ważniejsza), że z tymi drobniejszymi problemami – praktycznie każdy może coś tam zrobić, a przynajmniej jakoś to sobie ułożyć w głowie. Początkiem zaś sensownego działania jest uświadomienie sobie rzeczywistej sytuacji, podobnie jak początkiem udanego lecznia jest trafna diagnoza.

I taki jest cel piątego już wydania Ad Rem!

Dodam może jeszcze i to, że z wielu spraw związanych z tematem miesiąca wybrałem arbitralnie te, które mnie zainteresowały. Do innych może jeszcze kiedyś wrócę.