WYKŁAD - zawiera wykład (lub wykłady) na temat w zasadzie dowolny, lecz raczej poważny i przydatny. Celem tego działu jest, aby Czytelnik po jego przeczytaniu pomyślał: Aha! Więc to jest tak! No, wreszcie rozumiem!; niestety bowiem nie każdy wykład kończy sie takim westchnieniem ulgi. Ambicją moją byłoby, aby w tym dziale stało sie to regułą, jednak w przypadku tematów zaawansowanych niekoniecznie musi się to udać, nawet jeśli dyskurs będzie nienaganny. Przeszkodą może być wymagany, bazowy poziom wiedzy. Dlatego też powinien on zawsze zostać określony na początku wykładu.









Dla zrozumienia treści tego wykładu nie jest potrzebne żadne szczególne przygotowanie poza, powiedzmy, liceum ogólnokształcącym.

ERYSTYKA.

PROLEGOMENA.

Najpierw definicje (ze Słownika Wyrazów obcych PWN):

erystyka filoz. Sztuka prowadzenia sporów, dyskutowania, obalania argumentów przeciwnika i przekonywania o słuszności własnych tez; rozwinęła się zwłaszcza w starożytnej Grecji, uprawiana głównie przez sofistów.

sofistyka 1. w starożytnej Grecji: ruch umysłowy stworzony w V w. p.n.e. przez sofistów, charakteryzujący się indywidualizmem oraz krytycyzmem w stosunku do ustalonych wartości religijnych i etycznych oraz ustalonego porządku społecznego. 2. metoda argumentacji stosowana przez niektórych sofistów, polegająca na wykorzystaniu wieloznaczności słów, stosowaniu trudnych do wykrycia nieścisłości i posługiwaniu się sofizmatami. 3. pot. Posługiwanie się nieuczciwą argumentacją w celu udowodnienia fałszywej tezy. (gr. sophistiké).

sofizmat log. Rozumowanie na pozór poprawne, w którym popełniono błąd logiczny, trudny nieraz do wykrycia, nadający pozory prawdziwości fałszywemu twierdzeniu. (gr. sóphisma, sophísmatos).

prolegomena 1. wstępne rozważania wprowadzające do jakiegoś zagadnienia. 2. przedmowa zawierająca uwagi i objaśnienia, ułatwiające czytelnikowi zrozumienie treści danego dzieła. (fr. prolégomènes, z gr. prolegómena „wcześniej powiedziane”).

Jak wynika z powyższych wyjaśnień, erystyka ma swoje źródło w starożytnej Grecji, jednakże za ojca współczesnej erystyki uważa się Artura Schopenhauera. Jego niewielka rozprawa pod tytułem „Die eristische Dialektyk” (znana w polskich tłumaczeniach jako „Erystyka, czyli sztuka prowadzenia sporów”) powstała, według przypuszczeń wydawców jego dzieł, prawdopodobnie w latach 1830 – 1831 i została opublikowana pośmiertnie w roku 1864. Zawiera ona wyliczenie 38 technik prowadzenia sporów. Niektóre z nich właściwie powtarzają się z drobnymi jedynie modyfikacjami. Dla wyjaśnienia warto może dodać, że sam Schopenhauer napisał swoją książkę z myślą o zdemaskowaniu technik erystycznych i uzbrojeniu ludzi narażonych na ich stosowanie w skuteczne metody obrony. Zawarte tam zwroty w rodzaju „należy” są wynikiem zastosowanej konwencji, a nie sugestią, aby tak właśnie postępować.

Współcześnie erystykę rozumie się nieco szerzej, także jako metodę prowadzenia konferencji, negocjacji, przewodów sądowych, debat politycznych etc. Pojawiło się sporo podręczników uczących tych technik. Niestety duch ich jest przeważnie taki, że jest to po prostu „sposób na wygranie”, niezależnie od tego, czy ma się rację, czy nie. Przyjmuje się za oczywistość, że najważniejsze jest zwycięstwo osoby, a nie prawdy, czyli – „cel uświęca środki”. Do erystyki zostają włączane także techniki oparte na tzw. „mowie ciała”, manipulacji umysłami publiczności przy pomocy wyglądu zewnętrznego, miejsca prowadzenia sporu etc. Tego rodzaju degeneracja etyczna i intelektualna podpierana jest traktowaniem erystyki, jako nauki. Co do nauki należy, a co nie – to sprawa szerokości definicji nauki. Jakby jednak nie było erystyka jest zbiorem wiadomości, które mogą się praktycznie przydać i dlatego je publikuję, zaś numer poświęcony wypaczeniom językowym wydaje mi się jak najbardziej odpowiednim dla tego celu miejscem.

ZAŁOŻENIA WYKŁADU.

Nieco „hasłowe” nazwy technik erystycznych wybrałem tak, aby były łatwe do zapamiętania; oryginał stosuje często nazwy łacińskie, lub greckie. Zasady starałem się ująć maksymalnie zwięźle, zaś dla bardziej dociekliwych podaje na końcu adres, pod którym można przeczytać pierwowzór, zarówno po niemiecku, jak i w angielskim tłumaczeniu (jakby łatwiejszym do czytania, nawiasem mówiąc).

Nie przypuszczam, aby ktoś z Czytelników „Ad Rem” używał świadomie takich chwytów na przykład w dziale dyskusji. Kiedy jednak zależy nam na udowodnieniu swoich racji, niektóre techniki erystyczne bywają używane podświadomie, wręcz odruchowo. Można więc potraktować poniższy wykład jako rodzaj „ściągaczki” pomagającej w czyszczeniu własnego tekstu z tego rodzaju wybiegów (o ile się tam zakradły) oraz jako kompendium użytecznego przy kontroli innych wypowiedzi.

Publikuję ten wykład także jako „katalog” technik zakazanych na obszarze mojego miesięcznika. Co prawda erystyka jest raczej domeną słowa mówionego, niż pisanego – jej podręczniki mówią o sposobach manipulowania audytorium. W słowie pisanym nie można wykorzystać ani zaskoczenia, ani braku czasu, ani takich, czy innych zachowań. Uważam jednak, że zawarta tu wiedza może się (niestety) przydać nie tylko przy lekturze „Ad Rem”

TECHNIKI ERYSTYCZNE (według Schopenhauera).

1. Uogólnienie. Polega na rozszerzeniu wypowiedzi oponenta poza jej naturalna granicę; twierdzenia ogólniejsze są bardziej podatne na atak. Własne twierdzenia należy trzymać w możliwie wąskich granicach.

2. Homonimia (dwuznaczność). Sprowadza się do użycia pojęcia w jego innym znaczeniu. Zwłaszcza pojęcia ogólne i kiepsko zdefiniowane oraz pojęcia użyte w znaczeniu dosłownym i przenośnym nadają się znakomicie do tego celu.

3. Relatywizm. Przyjmujemy twierdzenie wygłoszone w sensie relatywnym tak, jakby było wygłoszone w sensie ogólnym i z tego punktu je obalamy.

4. Nieprzewidywalność. Technika ta polega na skłonieniu oponenta do przyjęcia naszych luźnych i rozproszonych przesłanek. Dopiero, kiedy zostaną one przyjęte, ujawniamy wniosek, do którego dążyliśmy.

5. Błędne przesłanki. Ponieważ z fałszu może wynikać i prawda możemy stosować dla udowodnienia swojej tezy fałszywe przesłanki. Metoda jest szczególnie skuteczna, kiedy wybierzemy takie, które przeciwnik może chętnie przyjąć.

6. Petitio principii. Polega na użyciu tezy dowodzonej jako przesłanki dowodu.

7. Pytania. Metoda ta (zwana też sokratyczną) stosowana była już w czasach antycznych. Ten kto postawił tezę stosuje wobec przeciwnika taktykę zapytań, aby odpowiedzi wykorzystać do udowodnienia własnego twierdzenia. Wielość i obszerność pytań pozwala ukryć to, na czym nam w odpowiedziach najbardziej zależy. Własne argumenty przedstawiamy szybko, co pomaga ukryć własne błędy, jeśli oponent nie jest dostatecznie bystry.

8. Doprowadzenie przeciwnika do złości. Obniża to jego sprawność intelektualną; samemu trzeba, oczywiście, zachować spokój. Metod jest wiele – atak osobisty, użycie nienawistnych etykietek, udawanie głupiego etc.

9. Zła kolejność pytań. Stawianie pytań w niewłaściwej kolejności utrudnia określenie, do czego zmierzamy.

10. Rozmówca negujący. Jeżeli zauważamy, że przeciwnik na nasze pytania umyślnie odpowiada negatywnie, należy zapytać o coś, co jest przeciwieństwem naszej tezy, tak jak gdybyśmy chcieli uzyskać odpowiedź pozytywną. Przynajmniej zaś dać mu do wyboru dwa pytania, żeby nie zauważył na którym z nich nam zależy.

11. Indukcja. Stosując indukcję ("od szczegółu do ogółu") przy zgodzie przeciwnika w poszczególnych przypadkach, nie pytamy czy zgadza się na ogólną tezę, która z nich wynika, lecz wygłaszamy ją tak jakby była ustalona. Oponent może uwierzyć że się na nią zgodził; słuchacze natomiast pamiętając pojedyncze pytania zgodzą się również, gdyż liczne pytania "musiały" prowadzić do jakiejś konkluzji.

12. Pojęcia ogólne. Jeżeli jest mowa o pojęciu ogólnym które nie ma własnej nazwy, lecz musi być określone obrazowo przez porównanie, wybierzmy takie które będzie dla nas korzystne (wiara vs. fanatyzm). Jest to w istocie zręczne petitio principii, gdyż to, czego dopiero należy dowieść wkładamy w nazwę. Adwersarz często zdradza swój zamiar przez nazwę jaką wybiera dla danej rzeczy. Ze wszystkich chwytów ten jest używany chyba najczęściej, wręcz instynktownie.

13. Teza i antyteza. Dajemy oponentowi do wyboru tezę i antytezę. Antytezę przedstawiamy tak jaskrawo, że aby nie wpaść w paradoks, musi on przyjąć naszą tezę, która wydaje się sensowniejsza. Mówiąc obrazowo: szare obok czarnego można nazwać białym, a obok białego – czarnym.

14. Bezczelność. Przeciwnik odpiera argumenty nie po naszej myśli; mimo to traktujemy wniosek którego mieliśmy dowieść jako dowiedziony i triumfalnie go wygłaszamy. Jeżeli przeciwnik jest nieśmiały lub głupi, my zaś bezczelni i mamy dobry głos, to sztuka może się udać.

15. Kłopot z dowodem. Jeżeli dowód sprawia nam kłopot, przedstawiamy przeciwnikowi byle jakie twierdzenie słuszne, choć nie oczywiste. Jeżeli je odrzuci wskutek podejrzliwości, doprowadzamy rzecz do absurdu i wygrywamy. Jeżeli zaakceptuje, to okazuje się że mieliśmy coś rozsądnego do powiedzenia i czekamy jak dyskusja potoczy się dalej.

16. Ad hominem. Badamy każde twierdzenie oponenta, czy nie znajduje się w sprzeczności z czymś, co powiedział wcześniej (choćby tylko pozornie), bądź z jego własnym sposobem postępowania. Jeżeli przeciwnik broni samobójstwa – pytamy dlaczego jeszcze żyje etc.

17. Subtelne rozróżnienie. Czasem możemy się uratować przez subtelne rozróżnienie, (o którym wcześniej nie myśleliśmy), jeśli tylko coś ma podwójne znaczenie lub dopuszcza dwojakie ujęcie.

18. Zmiana tematu. Gdy zauważamy, że przeciwnik używa argumentów, którymi może nas pokonać, musimy zawczasu przerwać bieg dyskusji, odbiec od tematu lub oderwać od niego uwagę.

19. Argumenty. Jeżeli przeciwnik żąda argumentów przeciwko określonemu szczegółowi, a my nie potrafimy ich znaleźć, przesuwamy całą rzecz w sferę ogólników, potem zaś występujemy przeciwko nim.

20. Wysnuwanie wniosku. Jeżeli uzgodniliśmy z przeciwnikiem przesłanki – nie każemy mu wysnuwać wniosku, lecz wysnuwamy go sami. Nawet jeżeli niektórych przesłanek brakuje, traktujemy wszystkie jako przyjęte i podajemy swój wniosek.

21. Tą samą bronią. Jeżeli argumenty oponenta są pozorne lub sofistyczne, lepiej użyć argumentów tego samego rodzaju. Jeżeli przeciwnik podaje na przykład jakieś argumenty ad hominem, wystarczy je zbijać podobnymi.

22. Pokrewne pytanie. Jeżeli przeciwnik żąda od nas zgody na kłopotliwe dla nas twierdzenie twierdzenie, odmawiamy podając to za petitio principii.

23. Przesada. Opór i kłótnia prowokują do przesady. Drażniąc przeciwnika możemy sprawić że rozszerzy swoje tezy poza bezpieczne granice. Jeżeli je wtedy odeprzemy, wywołamy wrażenie jakbyśmy obalili tezy pierwotne. Należy jednak uważać i w razie próby rozszerzenia naszego twierdzenia natychmiast temu zapobiec („Tyle, ile powiedziałem i nic ponadto").

24. Fabrykowanie konsekwencji. Przez fałszywe wnioskowanie i przekręcanie pojęć przeciwnika wyprowadza się sztuczne twierdzenia, które nie były zawarte w wypowiedzi przeciwnika, a które są absurdalne albo niebezpieczne. Ponieważ wydaje się jakoby z wypowiedzi przeciwnika wynikały takie twierdzenia, możemy to traktować jako pośrednie obalenie twierdzenia.

25. Przykład przeciwieństwa. Możemy obalić twierdzenie adwersarza przez podanie jednego przykładu stojącego z nim w sprzeczności. Gdy ktoś stosuje to wobec nas musimy zbadać, czy jego przykład faktycznie istnieje, czy wchodzi w zakres naszej tezy i czy istotnie przeczy naszej tezie, co często bywa tylko pozorne.

26. Odwrócenie kierunku argumentu. Argument który przeciwnik chciał zastosować dla siebie, może być z powodzeniem zastosowany przeciw niemu ("I właśnie dlatego…!).

27. Nacisk. Jeżeli przy jakimś argumencie oponent się irytuje, kładziemy na ten argument szczególny nacisk. Jest dla nas korzystne gdy przeciwnik się gniewa. Może to być też jego słaby punkt. Prawdopodobnie da się mu bardziej zaszkodzić niż to od razu widać.

28. Ad auditores (pod słuchaczy). Stosuje się głównie wtedy gdy eksperci dyskutują przed laikami. Argument ad auditores to zarzut niesłuszny, którego błędność jednak widoczna jest tylko dla znawcy. Jest nim przeciwnik, lecz nie słuchacze. W ich oczach jest on pokonany, ponieważ dla wykazania swych racji musiałby wdać się w długie i trudne wywody. Jest to szczególnie skuteczne, gdy twierdzenie oponenta zostaje ośmieszone.

29. Dywersja. Jeżeli zauważamy że zaczynamy przegrywać, mówimy nagle o czymś innym, tak jakby należało to do rzeczy i było kontrargumentem. Można to zrobić w granicach przyzwoitości, o ile dywersja dotyczy tematu dyskusji, lub wręcz bezczelnie, jeśli dotyczy to tylko przeciwnika. Widać to dobrze na przykładzie pospolitej kłótni – na zarzuty osobiste nie odpowiada się wyjaśnieniami, lecz stawia się takie same rozmówcy. Jest to szkodliwe, ponieważ zarzuty nie zostają odparte i słuchacze dowiadują się wiele złego o obu stronach. Używane w braku czegoś lepszego.

30. Autorytet. Wygramy łatwo, powołując się na autorytet szanowany przez przeciwnika; dla niego zaś istnieje tym więcej ważnych autorytetów, im bardziej ograniczone są jego wiadomości i zdolności.

31. Ironia. Czasem możemy z subtelną ironią zgłosić swoją niekompetencję: "To co Pan mówi, jest dla mnie za mądre”. Insynuujemy słuchaczom, że chodzi tu o nonsens. Sposób można zastosować tylko wtedy, gdy się ma pewność, że jest się bardziej szanowanym przez słuchaczy niż rozmówca. Można zastosować chwyt odwrotny: "Przy Pańskiej inteligencji zrozumiałby Pan to łatwo; to tylko ja źle tłumaczę"

32. Szufladkowanie. Przeszkadzające nam twierdzenie możemy łatwo usunąć lub też uczynić je podejrzanym, zaliczając je do nienawistnej kategorii pojęć, i to nawet wtedy gdy zachodzi słabe podobieństwo lub inne luźne powiązanie („To przesąd…”).

33. Teoria i praktyka. "Może to słuszne w teorii; jednak fałszywe w praktyce". Stosując taki sofizmat uznaje się przyczyny, a przeczy skutkom. Owo twierdzenie zakłada, że co jest słuszne w teorii, musi się zgadzać w praktyce. Jeśli nie, musi istnieć błąd w teorii; coś zostało przeoczone i nie uwzględnione, coś jest zatem fałszywego w teorii.

34. Słaby punkt. Gdy przeciwnik unika odpowiedzi na jakieś pytanie, stosuje dywersję, zmienia temat, to jest to widomy znak, że natrafiliśmy (czasami bezwiednie) na jego słaby punkt; jest to jakby względne "zamilknięcie" ze strony przeciwnika. Należy ten punkt atakować i nie puścić przeciwnika z miejsca, nawet wtedy, kiedy jeszcze nie wiemy, na czym jego słabość polega.

35. Wola. Zamiast działać na intelekt, należy zadziałać, na wolę. Jeżeli przekonamy przeciwnika, że na zwycięstwie swej tezy straci, natychmiast ją odrzuci. Podobnie postępujemy jeżeli słuchacze należą do tej samej grupy co my, przeciwnik zaś nie.

36. Atak słowami. Możemy oszołomić przeciwnika potokiem (bezsensownych nawet) słów. Jeśli dodatkowo jest on skrycie świadom swej słabości, lub przyzwyczajony do tego że nieraz słyszy rzeczy których nie rozumie, i zachowuje się przy tym jakby je rozumiał, to możemy go pokonać plotąc głupstwa; te zaś podajemy właśnie za dowód naszej tezy.

37. Zły dowód. W wypadku słusznej tezy popartej złym dowodem obalamy dowód i udajemy że tym samym obaliliśmy tezę.

38. Ad personam. Jeżeli spostrzegamy się że przeciwnik ma przewagę i zanosi się na przegraną, to atakujemy go w sposób osobisty, obraźliwy, a nawet grubiański. Porzucamy przedmiot sporu i atakujemy osobę przeciwnika w dowolny sposób. Sposób bardzo powszechny, gdyż każdy jest zdolny do jego zastosowania.

TECHNIKI OBRONY.

Warto może dodać, że podręczniki erystyki (nie ma ich znowu tak wiele) zalecają, przede wszystkim zachowanie za wszelką cenę zimnej krwi i podają to jako podstawowy warunek zwycięstwa. Techniki obrony są zresztą przeważnie dość oczywiste. Jeśli przeciwnik manipuluje dwuznacznością, trzeba tę dwuznaczność wyjaśnić etc. Podawanie sposobów obrony w tym wykładzie nie wydaje mi się konieczne. Myślę, że po prostu w gronie Czytelników tego pisma sztuczki erystyczne nie będą stosowane. Gdyby się jednak zdarzyło na przykład nieświadome użycie takiego chwytu w dyskusji, to wówczas cała rzecz sprowadza się do poniższej reguły:

„Na łamach „AdRem” jedyną obroną przed chwytem erystycznym jest właściwe zdefiniowanie pojęć i rzeczowa argumentacja.”

A poza tym czasopismem… Na to nie mam praktycznie wpływu i jedyne, co mogę zrobić – to dbać o ład we własnym gospodarstwie, a tych, którym los postawi na drodze nieuczciwych dyskutantów – uzbroić w podaną wyżej wiedzę.

ZAKOŃCZENIE.

Oryginalny tekst dzieła Schopenhauera, wraz z tłumaczeniem angielskim) można znaleźć pod adresem http://coolhaus.de/art-of-controversy/. Polecam tam zajrzeć, (szczególnie osobom władającym niemieckim) ponieważ Schopenhauer podaje dość sensowne i sympatyczne przykłady ze swego życia.

A na zakończenie dwa cytaty (z ostatniego, trzydziestego ósmego rozdziału), które, moim zdaniem, dobrze oddają ducha całej tej sympatycznej rozprawki :

Nicht mit dem Ersten dem Besten zu disputieren; sondern allein mit solchen, die man kennt, und von denen man weiß, daß sie Verstand genug haben, nicht gar zu Absurdes vorzubringen und dadurch beschämt werden zu müssen; und um mit Gründen zu disputieren und nicht mit Machtsprüchen, und um auf Gründe zu hören und darauf einzugehn; und endlich, daß sie die Wahrheit schätzen, gute Gründe gern hören, auch aus dem Munde des Gegners, und Billigkeit genug haben, um es ertragen zu können, Unrecht zu behalten, wenn die Wahrheit auf der andern Seite liegt. Daraus folgt, daß unter Hundert kaum Einer ist, der wert ist, daß man mit ihm disputiert. Die Übrigen lasse man reden, was sie wollen, denn desipere est juris gentium, und man bedenke, was Voltaire sagt: »La paix vaut encore mieux que la vérité«; und ein arabischer Spruch ist: »Am Baume des Schweigens hängt seine Frucht der Friede.«

Das Disputieren ist als Reibung der Köpfe allerdings oft von gegenseitigem Nutzen, zur Berichtigung der eignen Gedanken und auch zur Erzeugung neuer Ansichten. Allein beide Disputanten müssen an Gelehrsamkeit und an Geist ziemlich gleichstehn. Fehlt es Einem an der ersten, so versteht er nicht Alles, ist nicht au niveau. Fehlt es ihm am zweiten, so wird die dadurch herbeigeführte Erbitterung ihn zu Unredlichkeiten und Kniffen [oder] zu Grobheit verleiten.

Nie dyskutować z pierwszym lepszym, lecz jedynie z takimi, których się zna i, o których się wie, że mają dość rozsądku, że nie trzeba ich zawstydzać doprowadzeniem do absurdu, aby racjami a nie rozkazami dyskutowali, racji słuchać i na nie przystawać potrafili i w końcu, aby prawdę szanowali, dobre argumenty także z ust przeciwnika, i dość sprawiedliwości mieli, aby znieść to mogli, a niesprawiedliwości nie czynili, gdy prawda po przeciwnej stronie leży. Z czego wynika, że na stu może i jeden się znajdzie, z którym dyskutować warto. Inni niech tam co chcą mówią, bo człowiek ma prawo do głupoty, a my pomyślmy, co powiada Wolter: „Pokój więcej wart, niż prawda” i arabskie przysłowie: „Na drzewie milczenia wisi jego owoc spokoju”.

Dyskusja jest jak pocieranie głów, jednakże często z obopólna korzyścią, dla potwierdzenia własnych myśli, jak i powstania nowych poglądów. Jednakże obydwaj dyskutanci muszą być erudycją i duchem mniej więcej równi. Kiedy brakuje jednemu z nich tego pierwszego, nie rozumie wszystkiego i jest nie na poziomie. Kiedy brakuje mu drugiego, wówczas gorycz przywiedzie go do nieuczciwości, wybiegów, lub grubiaństwa.
[Tłumaczenie moje - M.C.]

Można tylko zapytać ileśmy się od tego 1864 roku nauczyli…





[mc]